4 obszary finansów firmowych. O tym co i jak mieć pod kontrolą, by nie utonąć
Kiedy mówimy o finansach firmowych, te cztery obszary to absolutne fundamenty:
1️⃣ Doradztwo podatkowe – czyli jak legalnie nie płacić więcej, niż trzeba.
2️⃣ Księgowość – czyli dlaczego bałagan w fakturach to przepis na katastrofę.
3️⃣ Treasury – czyli kto pilnuje, żeby firma miała gotówkę.
4️⃣ Controlling – czyli finansowy GPS, który mówi, gdzie jedziemy i czy przypadkiem nie prosto w ścianę.
Te 4 obszary dotyczą niemalże każdego przedsiębiorcy i wydają się oczywistością w działaniu każdej firmy, ale w praktyce nie zawsze taką oczywistością są. Trzy przykłady na powyższe:
Przykład 1:
Wyobraź sobie, że chcesz rozpocząć swoją pierwszą działalność gospodarczą, powiedzmy, że myślisz o agencji marketingowej. Jestem prawie pewien, że jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobisz to poszperanie w internecie i poszukanie informacji na temat form prowadzenia działalności gospodarczej, ich opodatkowania i wybrania, która z nich będzie dla ciebie najbardziej odpowiednia. Potem znajdziesz biuro rachunkowe, które poprowadzi twoją księgowość i rozliczenia podatkowe. Prowadząc swoją agencję będziesz wystawiał faktury i okresowo sprawdzał, czy wszyscy twoi kontrahenci zapłacili swoje zobowiązania. A jeżeli któryś tego nie zrobił, to zapewne do niego zadzwonisz i poprosisz, aby uregulował twoją należność. No i wreszcie na koniec miesiąca usiądziesz nad swoim rachunkiem bankowym i sprawdzisz, ile pieniędzy wpłynęło, ile wydałeś, ile ci zostało i podejmiesz decyzję, czy to już właściwy moment na wzięcie auta w leasing.I właśnie zrealizowałeś wszystkie 4 obszary finansów firmowych. Jasne, że fragmentarycznie i w bardzo niewielkim zakresie, ale jednak każdy z nich zagościł w twojej firmie. W dużych firmach do każdego z tych obszarów są często dedykowane osoby albo nawet całe zespoły zajmujące się tylko wybranymi aspektami w poszczególnych obszarach np. zajmujących się tylko i wyłącznie windykacją należności w ramach obszaru trzeciego.
Przykład 2:
Jakiś czas temu rozmawialiśmy z przedsiębiorcą na temat obsługi księgowej jego firmy. Pan prowadzi firmę produkcyjną, zatrudnia ponad 100 osób, osiąga kilkadziesiąt mln zł przychodu, a specyfiką jego działalności jest to, że musi zamawiać surowiec do produkcji z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, co wiąże się z ryzykiem kursowym, choć przed tym akurat można się zabezpieczyć poprzez odpowiednie instrumenty, ale także ryzykiem cenowym.Opowiada nam o tym, jak w pandemii ceny surowców potrzebnych do jego produkcji poszły tak mocno w górę przy praktycznie niezmienionych cenach jego produktów, że przez jakiś czas produkował ze stratą, co odbiło się na kondycji finansowej jego firmy i zastanawiał się, czy przypadkiem nie zbankrutuje. I uwaga, cały dowcip w tej historii polega na tym, że ów przedsiębiorca prowadził tę działalność na JDG, będąc na skali podatkowej. Co do zasady płaci 32% (o daninie solidarnościowej nie wspominam), nie mówiąc już o ryzykowaniu całym swoim majątkiem na wypadek, gdyby jednak po tej pandemii się nie odbił i uratował swoją firmę. Już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu jest nie tak. Że forma działalności jest niewspółmierna do tego, co i w jakiej skali robi ten przedsiębiorca.Oczywistym wydaje się, że powinien udać się do doradcy podatkowego i być może pomyśleć o założeniu spółki z o.o. Albo może nawet kilku sp. z o.o. oddzielnie zajmujących się produkcją, sprzedażą czy przechowującą majątek? Nie wiem, nie jestem doradcą podatkowym, ale wydaje się, że warto w tej sytuacji zoptymalizować płacone podatki, a przede wszystkim ograniczyć ryzyko. Na moje pytanie, czemu nie skorzystał z usług doradcy, odpowiedział, że wiedział, że są tacy doradcy, ale nie do końca zdawał sobie sprawę, jakie ryzyko ponosi i nie czuł, że taka konsultacja jest potrzebna, a podatki to liczy jego żona i on się tym nie zajmuje. Niby oczywiste, że – szczególnie przy takiej skali działania – spotkanie z doradcą podatkowym przynajmniej raz w roku to element higieny podatkowej, ale jak widać, nie zawsze i nie dla każdego.
Przykład 3:
Agencja rekrutacyjna. Spotkanie dotyczące usługi zewnętrznego dyrektora finansowego, czyli z grubsza rzecz ujmując, obszaru nr 4 w naszych rozważaniach, a mianowicie controllingu. Agencja prowadzona przez 3 wspólników, od prawie 5 lat, sporo projektów rekrutacyjnych i doradczych. Do czasu naszego spotkania jedynymi działaniami kontrolingowymi prowadzonymi przez wspólników było sprawdzenie stanu gotówki na rachunku bankowym.Ok, ważna sprawa, ale jednak chyba to trochę za mało. Bo w firmie realizującej projekty warto jest wiedzieć, które z nich są rentowne, a które nie, na których klientach zarabiam, a na których nie.Przeliczenie 10 ostatnio zrealizowanych projektów uświadomiło właścicielom, że 3 z nich były kompletnie nierentowne, a kolejne 2 wyszły na 0. Pozostałe były rentowne, ale tylko 2 z nich BARDZO rentowne. Okazało się, że wspólnicy nie zdawali sobie sprawy, że jakiś czas temu przestali zarabiać na kliencie, z którym współpracowali już od 2 lat. Szybka symulacja pokazała, że rezygnacja z tego klienta nie tylko obniży im koszty działalności, ale paradoksalnie zarobią więcej i będą mieli więcej czasu dla siebie czy nowe projekty lub pomyślenie nad rozwojem firmy. W tym przypadku mniej znaczy więcej.Czy nie słyszeli oni o controllingu? Oczywiście, że słyszeli, ale skoro do tej pory kasa na koncie się zgadzała, to nie było motywacji, aby przyjrzeć się tym finansom bliżej.
Te cztery obszary w firmowych finansach, o których dzisiaj mówimy, decydują o tym, czy firma pływa po finansowym oceanie jak luksusowy jacht… czy jest jak stary, zdezelowany i przeciekający kajak na środku oceanu.Brzmi poważnie? No to może dzisiaj nieco w luźniejszym stylu, pogadajmy jak dobrzy znajomi przy kawie, bez zbędnego zadęcia i rozłóżmy to wszystko na czynniki pierwsze.
Posłuchaj ten odcinek podcastu tutaj.